wtorek, 23 lipca 2013

Epilog

-I żebyś w końcu znalazła tego jedynego.-ciocia skończyła składać życzenia, swojej malutkiej dziewczynce, a jej cudem udało się nie rozpłakać. Usiadły wspólnie do kolacji wigilijnej. Czas leciał im szybko w wesołej atmosferze. Potrawy przygotowane przez brunetkę prezentowały się jak i smakowały wyśmienicie. Po kolacji usiadły przy lampce wina w oświetlonym tylko świeczkami salonie i rozmawiały o przyszłości młodej dziewczyny, która musiała bić się sama ze sobą bo wszystko szło nie po jej myśli. Magda chciała mieć przystojnego męża, gromadkę dzieci, duży dom z ogrodem i psa biegającego w około. Z racji, że sama wychowała się bez rodziców chciała by jej dzieci miały zdrowych rodziców i dostatnie życie. Po rozmowie obydwie ubrały się i wyszły do kościoła na mszę pasterską. Za pomocą nóg dotarły na miejsce. Po drodze starsza pani oznajmiła, że wyjeżdża na dwa tygodnie do RPA więc po mszy będą musiały się rozstać. Po pięknej uroczystości pani Ewelina poszła do swojego mieszkania, a brunetka obrała kierunek rzeszowskiego cmentarza. Stojąc przy grobie rodziców nie kryła łez, które leciały strużkami po jej rozgrzanych policzkach.
-Co ja mam robić?-zapytałam rodziców licząc na jakiś znak-Co ja mam robić? Pamiętam jak kiedyś mi tato powiedziałeś bym marzeniami budowała swoją przyszłość. Tylko, że ja nie wiem jak to zrobić. Marzenia mam. Gorzej z tą budową. Nie wiem czy mieszkanie tutaj jest spełnieniem moich marzeń. Może powinnam wrócić do Barcelony? Może to tam jest moje szczęście? Cóż tam jakoś nie spotykały mnie same złe rzeczy. Tam byłam szczęśliwa. Wszystko przychodziło mi z łatwością.-wyciągnęła chusteczkę z kieszeni płaszcza i wydmuchała nos-Przepraszam. Przepraszam, że kolejny raz Was zostawię. Wrócę tutaj jeszcze kiedyś. Wtedy przyjdę i powiem Wam jak tam z moimi marzeniami i budowaniem przez nie przyszłości. Powiem Wam jaka jestem szczęśliwa. Kocham Was. Do widzenia.-odeszła w stronę wyjścia z cmentarza nie odwracając się w przeszłość.


KONIEC

Cóż mogę powiedzieć. Skopałam to opowiadanie najlepiej jak się da! Chyba lepiej się już nie dało... Nie tak sobie je wyobrażałam... Jak zakładałam tego bloga to tak sobie myślałam, że zrobię z niego jakiegoś kolejnego tasiemca ale tak jakoś nie wyszło... Strasznie się męczyłam pisząc trzy ostatnie rozdziały... A nie ma nic gorszego niż pisanie na siłę... Przynajmniej w moim mniemaniu...
Mogę Was tylko przeprosić za to, że nie wyszło tak jak miało wyjść... Dziękuję Wam również tej garstce, która dzielnie czytała te wypociny i nie odeszła ode mnie mimo iż ten blog można spokojnie zaliczyć do jednego z najgorszych jakie powstały.

Nie mówię jeszcze do widzenia gdyż mam aktywny ten blog http://bojesiejegousmiechu.blogspot.com/ oraz niedługo startuję z niespodzianką dla sympatyków mojego pierwszego opowiadania o Wiktorii i Bartku http://mlodosc-to-stan-niewazkosci.blogspot.com/ :)

Kocham Was wszystkich <3

Pozdrawiam i zachęcam do pozostawienia komentarza z opinią o całym blogu nie tylko epilogu ;)

Buziaki panna :*