czwartek, 30 maja 2013

Rozdział 3

Impreza jak to impreza tylko może trochę mniej alkoholu bo to sportowcy. No ale przecież sportowcy to też ludzie więc trochę go było. Zbyszek odwiózł mnie pod mój blok około piątej. W sumie to mogliśmy zostać u Pita ale jakoś tak wyszło, że ja pracuję i chociaż godzinkę chciałam się przespać. W rezultacie wyszły trzy godziny. W piętnaście minut byłam gotowa do pracy. Pędem pognałam na Podpromie. Na wstępie przywitała mnie Iwona Ignaczak, która zaprosiła mnie na kawę po południu. Oczywiście z przyjemnością przyjęłam zamówienie i poszłam do mojego biura. Dzisiejszy dzień miał mi minąć na kolejnej monotonnej papierkowej robocie dotyczącej Superpucharu Polski. To nowość na Polskich parkietach z tego co się dowiedziałam. Muszę sobie trochę poczytać o tym wszystkim bo jestem trochę nie na czasie. Ostatnio jak tutaj byłam to dominowała Skra. Teraz Sovia przerwała jej pasę. W transferach też nie zaszkodzi się zapoznać. Kto, z kim i za ile. Już miałam się zabierać za moją pracę kiedy rozdzwonił się mój telefon. Szybko odnalazłam go w torebce i odebrałam.
-Halo?
-Cześć Magda tutaj Nicola. Wczoraj miałaś mi pokazać gdzie jest jakiś sklep czy coś. No i tak wyszło, że poszliśmy na tą imprezę i mi nie powiedziałaś. A moja lodówka świeci pustką i chyba nici z dzisiejszego śniadania.-od kiedy on tyle mówi.
-Oj przepraszam Cię bardzo. Już Ci mówię gdzie znajdziesz jakiś sklep. Albo najlepiej bądź pod halą za dwie minuty. No ewentualnie pięć.-powiedziałam i rozłączyłam się. Papiery muszą poczekać zawodnik nie może się głodzić. Szybko wstałam i chwyciłam torebkę. Wyszłam z pomieszczenia i uprzednio je zamykając na klucz ruszyłam w stronę wyjścia z hali. W drzwiach głównych wpadłam na Karola.
-A ty dokąd?-zapytał, przyglądając mi się uważnie.
-Nakarmić nasz nowy nabytek.-powiedziałam szczerząc się do tego.
-Jaśniej proszę.-powiedział zniecierpliwiony.
-No muszę pokazać Nicoli gdzie jest jakiś sklep, restauracja czy coś w tym stylu bo nie ma co do buzi włożyć na śniadanie.-powiedziałam lekko się uśmiechając.
-Chyba, że tak.-przepuścił mnie w drzwiach i pomachał na odchodne. Nicola czekał już na mnie. Co ciekawsze wypadł chyba w samej piżamie. No ale nie wnikam.
-Dobra chcesz sklep czy może jakąś restaurację czy tam bar gdzie zawsze będziesz mógł zjeść każdy posiłek?-zapytałam.
-Może być to i to.-powiedział.
-Dobra. Sklep masz tam za rogiem chodź pokarzę Ci.-w sumie kurde. Facet ma 29 lat i nie umie znaleźć sklepu spożywczego. To trochę dziwne. Zaprowadziłam go pod sieciówkę i wytłumaczyłam, że tutaj może spokojnie robić zakupy. Następnie zaprowadziłam go do baru gdzie są strasznie miłe panie właścicielki i robią przepyszne naleśniki. Zawsze z tatą tutaj przychodziłam. Dostał wskazówki, że ma powiedzieć, że jest nowym zawodnikiem i będzie miał tutaj wstęp nawet w środku nocy. Zostawiłam go tam na śniadaniu, a sama wróciłam do mojej pracy. Przez ten wypad miałam mniej czasu na ogarnięcie tego wszystkiego. Ale na szczęście jestem wprawiona więc nie będzie problemu. Szybko wpadłam w trans i kiedy skończyłam okazało się, że jest już czternasta. Mój żołądek dał o sobie znać. Tak właściwie to nie jadłam nic od rana bo nie miałam czasu na śniadanie. Moje godziny pracy wyglądały w ten sposób, że codziennie miałam na ósmą, a wychodziłam jak już skończyłam to co miałam do zrobienia. Dlatego teraz też poukładałam wszystko na swoim miejscu w odpowiednich teczkach czy segregatorach i już miałam wychodzić kiedy do biura wszedł Karol.
-Skończyłaś?-zapytał.
-Tak. Już wszystko jest na swoim miejscu. Te dodatkowe materiały też przejrzałam. Wezmę do domu jeszcze te karty zawodników żeby trochę postudiować chyba, że potrzebujesz.
-Nie, dzisiaj mi nie będą potrzebne.-uśmiechnął się, a ja zamknęłam torebkę i zarzuciłam ją na ramię, a segregator z kartami zawodników wzięłam umieściłam pod pachą aby było mi wygodniej go nieść.
-To do zobaczenia jutro.-powiedziałam wychodząc z pokoju. Szybkim krokiem ruszyłam w stronę wyjścia. Kompletnie zapomniałam o kawie u Ignaczaków. Przecież ja nawet nie wiem gdzie oni mieszkają. Szybko odnalazłam pokój, w którym urzędowała pani Iwona.
-O cześć Madziu. Coś się stało?-zapytała od razu.
-Nie. Znaczy w sumie to tak. Bo pani mnie zapraszała na kawę. Tylko ja nie wiem gdzie państwo mieszkają.-powiedziałam. Nie wiedziałam jak się mam do niej zwracać. Do jej męża po wczorajszej imprezie po prostu mówię Igła.
-Po pierwsze nie pani. Nigdy przenigdy nie mów do mnie pani. Iwona. Po prostu Iwona.-zaśmiała się.
-Dobrze.-przytaknęłam grzecznie.
-No więc już Ci zapisuję adres.-szybko napisała ulicę i numer domu na małej karteczce i mi ją podała-Ja kończę pracę około szesnastej to około osiemnastej możesz wpaść. Będzie późna kawa. Jeszcze odebrać Dominikę z przedszkola muszę. Krzysiek będzie po drugim treningu to idealnie się złoży.
-Dobrze.-uśmiechnęłam się i schowam karteczkę z adresem do torby-W takim razie do zobaczenia.
-Cześć.-szybko opuściłam jej biuro. Była kierownikiem drużyny Młodej Ligi. Ciekawa posada. Miałam bardzo podobną w Barcelonie to pewnie będziemy miały wspólne tematy. W ogóle bardzo sympatyczna osoba. Tak samo jak jej mąż. Szybko dotarłam do mieszkania cioci. Oczywiście jej nie było bo pracowała do osiemnastej. Zaniosłam wszystko do mojego pokoju i położyłam na łóżku. Zrzuciłam szpilki z lekko obolałych stóp i weszłam do kuchni gdzie zastałam list na stole. O jakie kochane zostawiła mi obiad w lodówce. Ale za to muszę zrobić zakupy. No coś za coś. Wyjęłam pięknie wyglądającą, własnej roboty pizzę z lodówki i wstawiłam do mikrofalówki żeby się podgrzała. Sama w tym czasie poszłam do swojego pokoju. Wyciągnęłam z szafy czarne spodnie i koszulę dżinsową. Rękawy w niej podwinęłam do łokci. Włosy związałam w kucyka i poszłam konsumować obiad. Jak tak dalej pójdzie to będę trzy razy grubsza. Postanowiłam, że od razu pójdę po te zakupy bo do Ignaczaków postanowiłam iść na piechotę, a że mieszkają trochę daleko to zajmie mi to co najmniej czterdzieści minut. Szybko założyłam na nogi czarne, wysokie Conversy. Zabrałam portfel i wyszłam z mieszkania. Zamknęłam na klucz i ruszyłam w stronę sklepu spożywczego gdzie zawsze ciocia robi zakupy. Zostawiła mi listę wszystkich najpotrzebniejszych rzeczy. Tylko ja się pytam. Jak ja się z tymi najpotrzebniejszymi rzeczami do domu dostanę? Chyba będę krążyć z dziesięć razy. Na szczęście sklep nie jest daleko. Kupiłam co kupić miałam i powoli ruszyłam w stronę mieszkania. Udało mi się do niego dotrzeć ze wszystkim co kupiłam. Okazało się, że za muszę za chwilę wychodzić więc tylko szybko rozpakowałam to co kupiłam i zostawiając cioci informację w formie liściku gdzie idę i kiedy będę z powrotem. Szybkim krokiem ruszyłam w kierunku, który wskazywała mi nawigacja. Cud techniki. Gdybym jej nie miała to pewnie nigdzie bym w Barcelonie nie dotarła. Do Ignaczaków wiodła zdecydowanie krótsza droga niż do Barcelony więc dotarłam na osiedle, na którym mieszkali w stosunkowo krótkim czasie pół godziny. Stanęłam przed furtką i zadzwoniłam dzwonkiem. Po chwili usłyszałam dźwięk oznajmiający, że furtka się otworzyła. Popchnęłam ją lekko i ruszyłam w stronę drzwi, w których pojawiła się Iwona.
-Cześć.-od razu przyjaźnie mnie przywitała.
-Witam ponownie.-weszłam do środka ich nie za dużego domu. Usłyszałam jakiś radosny śmiech mężczyzn. Chyba mają gości-Macie gości?-zapytałam żeby się upewnić.
-Tak. Ciebie.-zaśmiała się Iwona, a ja zabrałam się za zdejmowanie moich butów-Oj nie zdejmuj.-posłusznie nie zdjęłam tylko odstawiłam torebkę na parapet. Weszłam za Iwoną do salonu. Na kanapie siedział Igła z małą dziewczynką na kolanach, jak się domyślam Dominiką, a na fotelu siedział Nicola.
-O Madzia przyszła.-od razu Krzysiek wstał podnosząc też Dominikę.
-Cześć.-pomachałam im i usiadłam na fotelu po przeciwnej stronie Nicoli.
-Kawy, herbaty?-zapytała Iwona.
-Kawę bym poprosiła.-uśmiechnęłam się promiennie.
-Okej.-poszła do kuchni, a panowie nie spuszczali ze mnie wzroku.
-Madzia, co ty taka nieśmiała?-zapytał Krzysiek oczywiście po angielsku żeby i Nicola zrozumiał.
-Wydaje Ci się.-zaśmiałam się.
-No to opowiedz nam co Cię sprowadza do Rzeszowa?-od razu się nakręcił.
-Chęć powrotu do kraju? Usilne namowy cioci żebym wróciła? Sporo czasu mieszkałam w Hiszpanii w Barcelonie. Tam studiowałam, pracowałam jako asystentka menadżera juniorskiej Barcelony. No i to chyba tyle. Jak chcecie się nauczyć hiszpańskiego to zapraszam.-zaśmiałam się na sam koniec. W międzyczasie weszła Iwona z tacą, na której miała kawę dla mnie i dla siebie.
-Ja z chęcią się nauczę.-powiedziała-To chyba nie taki trudny język.
-Jak kto uważa. Według mnie każdego języka można się nauczyć tylko trzeba chcieć.
-Święte słowa.-odezwał się Nicola pierwszy raz odkąd przyszłam-Dlatego zamierzam nauczyć się polskiego.
-Ambitnie stary.-wszyscy zaczęliśmy się śmiać po słowach Ignaczaka. Po chwili luźnej rozmowy o Rzeszowie usłyszałam tupot stóp i nagle obok mnie stanęła młodsza kopia Krzyśka.
-Sebastian jestem.-wyciągnął do mnie dłoń. Potrząsnęłam ją.
-Magda.
-Mamo bo mam problem.-powiedział siadając obok Iwony na ich dużej kanapie
-Słucham.
-Bo Filip organizuje swoje urodziny w sobotę.
-Wiem. Już mama Filipka mi mówiła.
-No ale ja chyba nie będę mógł iść.
-A dlaczego to? Przecież nic nie masz innego w planach z tego co mi wiadomo.-powiedziała zdziwiona.
-Mam.
-Co?
-Tata obiecał mnie zabrać na trening.-powiedział dumnie wypinając pierś.
-Synek jak nie ten to inny, a na urodziny Filipa masz iść. Rozkaz ojca.-powiedział Igła.
-Dobra.-szybko odpowiedział i tyle go widzieliśmy znowu zniknął na górze. Dominice też się chyba znudziło bo pognała za nim trzymając w rączce lalkę. Mogliśmy zająć się rozmową. Dyskutowaliśmy na wszelakie tematy. Doszłam do wniosku, że małżeństwo Ignaczaków jest wzorem do naśladowania. Tyle miłości w jednym domu to ja dawno nie wiedziałam. Około dwudziestej pierwszej uznałam, że pora się zbierać. Razem ze mną postanowił zabrać się Nicola. Wyszliśmy razem przed dom Ignaczaków i ruszyliśmy w stronę naszych mieszkań.
-To jak tam? Pokażesz mi ten Rzeszów?-zapytał zdejmując swoją bluzę i zarzucając mi ją na ramiona. Skąd on wiedział, że jest mi zimno.
-Dziękuję. Jasne, że pokażę. To chodź.-złapałam jego dłoń i przeprowadziłam go przed ulicę. Dookoła nie było żywej duszy, a to dziwne. Chciałam puścić już jego dłoń ale nie pozwolił mi na to. Podniosłam zdziwiona na niego wzrok i lekko się uśmiechnęłam. Nie odzywaliśmy się tylko szliśmy tak w stronę centrum. Kiedy przechodziliśmy przez park mijaliśmy grupkę „dresów”. Durne teksty to normalne w ich przypadku. Musiałam to wytłumaczyć Nicoli bo był trochę zdezorientowany. Kiedy przeszliśmy już cały Rzeszów wróciliśmy pod jego osiedle. Stanęliśmy naprzeciwko siebie. Musiałam zadrzeć głowę żeby móc spojrzeć w jego oczy. Byłam trochę zmieszana ale coś mnie do niego ciągnęło. Coś dziwnego. Przygryzłam dolną wargę i opuściłam wzrok.



Mówiłam, że będę w maju? No to jestem :D 
Mam nadzieję, że nie zapomniałam jak to się robi ale to pozostawiam Waszej ocenie :) Nie mam pojęcia kiedy pojawi się następny rozdział ze względu na jakże gorący okres zakończenia gimnazjum... Czekajcie cierpliwie, a ja dokończę to opowiadanie choćby nie wiem co! Tyle Wam mogę obiecać :) 
W przypadku jakiś pytań zapraszam tutaj http://ask.fm/JestemHarolda

Jeżeli chcesz być informowany o nowych rozdziałach pisz na : 7589078 ( to moje GG ;d ) lub zostaw swój numer GG w komentarzu .
Nie informuję w żaden inny sposób tylko przez GG !

POZDRAWIAM  I  PROSZĘ  O  KOMENTARZE !!! (włączyłam opcję dodawania komentarzy anonimowo!)