Impreza
jak to impreza tylko może trochę mniej alkoholu bo to sportowcy. No
ale przecież sportowcy to też ludzie więc trochę go było.
Zbyszek odwiózł mnie pod mój blok około piątej. W sumie to
mogliśmy zostać u Pita ale jakoś tak wyszło, że ja pracuję i
chociaż godzinkę chciałam się przespać. W rezultacie wyszły
trzy godziny. W piętnaście minut byłam gotowa do pracy. Pędem
pognałam na Podpromie. Na wstępie przywitała mnie Iwona Ignaczak,
która zaprosiła mnie na kawę po południu. Oczywiście z
przyjemnością przyjęłam zamówienie i poszłam do mojego biura.
Dzisiejszy dzień miał mi minąć na kolejnej monotonnej papierkowej
robocie dotyczącej Superpucharu Polski. To nowość na Polskich
parkietach z tego co się dowiedziałam. Muszę sobie trochę
poczytać o tym wszystkim bo jestem trochę nie na czasie. Ostatnio
jak tutaj byłam to dominowała Skra. Teraz Sovia przerwała jej
pasę. W transferach też nie zaszkodzi się zapoznać. Kto, z kim i
za ile. Już miałam się zabierać za moją pracę kiedy rozdzwonił
się mój telefon. Szybko odnalazłam go w torebce i odebrałam.
-Halo?
-Cześć
Magda tutaj Nicola. Wczoraj miałaś mi pokazać gdzie jest jakiś
sklep czy coś. No i tak wyszło, że poszliśmy na tą imprezę i mi
nie powiedziałaś. A moja lodówka świeci pustką i chyba nici z
dzisiejszego śniadania.-od kiedy on tyle mówi.
-Oj
przepraszam Cię bardzo. Już Ci mówię gdzie znajdziesz jakiś
sklep. Albo najlepiej bądź pod halą za dwie minuty. No ewentualnie
pięć.-powiedziałam i rozłączyłam się. Papiery muszą poczekać
zawodnik nie może się głodzić. Szybko wstałam i chwyciłam
torebkę. Wyszłam z pomieszczenia i uprzednio je zamykając na klucz
ruszyłam w stronę wyjścia z hali. W drzwiach głównych wpadłam
na Karola.
-A
ty dokąd?-zapytał, przyglądając mi się uważnie.
-Nakarmić
nasz nowy nabytek.-powiedziałam szczerząc się do tego.
-Jaśniej
proszę.-powiedział zniecierpliwiony.
-No
muszę pokazać Nicoli gdzie jest jakiś sklep, restauracja czy coś
w tym stylu bo nie ma co do buzi włożyć na śniadanie.-powiedziałam
lekko się uśmiechając.
-Chyba,
że tak.-przepuścił mnie w drzwiach i pomachał na odchodne. Nicola
czekał już na mnie. Co ciekawsze wypadł chyba w samej piżamie. No
ale nie wnikam.
-Dobra
chcesz sklep czy może jakąś restaurację czy tam bar gdzie zawsze
będziesz mógł zjeść każdy posiłek?-zapytałam.
-Może
być to i to.-powiedział.
-Dobra.
Sklep masz tam za rogiem chodź pokarzę Ci.-w sumie kurde. Facet ma
29 lat i nie umie znaleźć sklepu spożywczego. To trochę dziwne.
Zaprowadziłam go pod sieciówkę i wytłumaczyłam, że tutaj może
spokojnie robić zakupy. Następnie zaprowadziłam go do baru gdzie
są strasznie miłe panie właścicielki i robią przepyszne
naleśniki. Zawsze z tatą tutaj przychodziłam. Dostał wskazówki,
że ma powiedzieć, że jest nowym zawodnikiem i będzie miał tutaj
wstęp nawet w środku nocy. Zostawiłam go tam na śniadaniu, a sama
wróciłam do mojej pracy. Przez ten wypad miałam mniej czasu na
ogarnięcie tego wszystkiego. Ale na szczęście jestem wprawiona
więc nie będzie problemu. Szybko wpadłam w trans i kiedy
skończyłam okazało się, że jest już czternasta. Mój żołądek
dał o sobie znać. Tak właściwie to nie jadłam nic od rana bo nie
miałam czasu na śniadanie. Moje godziny pracy wyglądały w ten
sposób, że codziennie miałam na ósmą, a wychodziłam jak już
skończyłam to co miałam do zrobienia. Dlatego teraz też
poukładałam wszystko na swoim miejscu w odpowiednich teczkach czy
segregatorach i już miałam wychodzić kiedy do biura wszedł Karol.
-Skończyłaś?-zapytał.
-Tak.
Już wszystko jest na swoim miejscu. Te dodatkowe materiały też
przejrzałam. Wezmę do domu jeszcze te karty zawodników żeby
trochę postudiować chyba, że potrzebujesz.
-Nie,
dzisiaj mi nie będą potrzebne.-uśmiechnął się, a ja zamknęłam
torebkę i zarzuciłam ją na ramię, a segregator z kartami
zawodników wzięłam umieściłam pod pachą aby było mi wygodniej
go nieść.
-To
do zobaczenia jutro.-powiedziałam wychodząc z pokoju. Szybkim
krokiem ruszyłam w stronę wyjścia. Kompletnie zapomniałam o kawie
u Ignaczaków. Przecież ja nawet nie wiem gdzie oni mieszkają.
Szybko odnalazłam pokój, w którym urzędowała pani Iwona.
-O
cześć Madziu. Coś się stało?-zapytała od razu.
-Nie.
Znaczy w sumie to tak. Bo pani mnie zapraszała na kawę. Tylko ja
nie wiem gdzie państwo mieszkają.-powiedziałam. Nie wiedziałam
jak się mam do niej zwracać. Do jej męża po wczorajszej imprezie
po prostu mówię Igła.
-Po
pierwsze nie pani. Nigdy przenigdy nie mów do mnie pani. Iwona. Po
prostu Iwona.-zaśmiała się.
-Dobrze.-przytaknęłam
grzecznie.
-No
więc już Ci zapisuję adres.-szybko napisała ulicę i numer domu
na małej karteczce i mi ją podała-Ja kończę pracę około
szesnastej to około osiemnastej możesz wpaść. Będzie późna
kawa. Jeszcze odebrać Dominikę z przedszkola muszę. Krzysiek
będzie po drugim treningu to idealnie się złoży.
-Dobrze.-uśmiechnęłam
się i schowam karteczkę z adresem do torby-W takim razie do
zobaczenia.
-Cześć.-szybko
opuściłam jej biuro. Była kierownikiem drużyny Młodej Ligi.
Ciekawa posada. Miałam bardzo podobną w Barcelonie to pewnie
będziemy miały wspólne tematy. W ogóle bardzo sympatyczna osoba.
Tak samo jak jej mąż. Szybko dotarłam do mieszkania cioci.
Oczywiście jej nie było bo pracowała do osiemnastej. Zaniosłam
wszystko do mojego pokoju i położyłam na łóżku. Zrzuciłam
szpilki z lekko obolałych stóp i weszłam do kuchni gdzie zastałam
list na stole. O jakie kochane zostawiła mi obiad w lodówce. Ale za
to muszę zrobić zakupy. No coś za coś. Wyjęłam pięknie
wyglądającą, własnej roboty pizzę z lodówki i wstawiłam do
mikrofalówki żeby się podgrzała. Sama w tym czasie poszłam do
swojego pokoju. Wyciągnęłam z szafy czarne spodnie i koszulę
dżinsową. Rękawy w niej podwinęłam do łokci. Włosy związałam
w kucyka i poszłam konsumować obiad. Jak tak dalej pójdzie to będę
trzy razy grubsza. Postanowiłam, że od razu pójdę po te zakupy bo
do Ignaczaków postanowiłam iść na piechotę, a że mieszkają
trochę daleko to zajmie mi to co najmniej czterdzieści minut.
Szybko założyłam na nogi czarne, wysokie Conversy. Zabrałam
portfel i wyszłam z mieszkania. Zamknęłam na klucz i ruszyłam w
stronę sklepu spożywczego gdzie zawsze ciocia robi zakupy.
Zostawiła mi listę wszystkich najpotrzebniejszych rzeczy. Tylko ja
się pytam. Jak ja się z tymi najpotrzebniejszymi rzeczami do domu
dostanę? Chyba będę krążyć z dziesięć razy. Na szczęście
sklep nie jest daleko. Kupiłam co kupić miałam i powoli ruszyłam
w stronę mieszkania. Udało mi się do niego dotrzeć ze wszystkim
co kupiłam. Okazało się, że za muszę za chwilę wychodzić więc
tylko szybko rozpakowałam to co kupiłam i zostawiając cioci
informację w formie liściku gdzie idę i kiedy będę z powrotem.
Szybkim krokiem ruszyłam w kierunku, który wskazywała mi
nawigacja. Cud techniki. Gdybym jej nie miała to pewnie nigdzie bym
w Barcelonie nie dotarła. Do Ignaczaków wiodła zdecydowanie
krótsza droga niż do Barcelony więc dotarłam na osiedle, na
którym mieszkali w stosunkowo krótkim czasie pół godziny.
Stanęłam przed furtką i zadzwoniłam dzwonkiem. Po chwili
usłyszałam dźwięk oznajmiający, że furtka się otworzyła.
Popchnęłam ją lekko i ruszyłam w stronę drzwi, w których
pojawiła się Iwona.
-Cześć.-od
razu przyjaźnie mnie przywitała.
-Witam
ponownie.-weszłam do środka ich nie za dużego domu. Usłyszałam
jakiś radosny śmiech mężczyzn. Chyba mają gości-Macie
gości?-zapytałam żeby się upewnić.
-Tak.
Ciebie.-zaśmiała się Iwona, a ja zabrałam się za zdejmowanie
moich butów-Oj nie zdejmuj.-posłusznie nie zdjęłam tylko
odstawiłam torebkę na parapet. Weszłam za Iwoną do salonu. Na
kanapie siedział Igła z małą dziewczynką na kolanach, jak się
domyślam Dominiką, a na fotelu siedział Nicola.
-O
Madzia przyszła.-od razu Krzysiek wstał podnosząc też Dominikę.
-Cześć.-pomachałam
im i usiadłam na fotelu po przeciwnej stronie Nicoli.
-Kawy,
herbaty?-zapytała Iwona.
-Kawę
bym poprosiła.-uśmiechnęłam się promiennie.
-Okej.-poszła
do kuchni, a panowie nie spuszczali ze mnie wzroku.
-Madzia,
co ty taka nieśmiała?-zapytał Krzysiek oczywiście po angielsku
żeby i Nicola zrozumiał.
-Wydaje
Ci się.-zaśmiałam się.
-No
to opowiedz nam co Cię sprowadza do Rzeszowa?-od razu się nakręcił.
-Chęć
powrotu do kraju? Usilne namowy cioci żebym wróciła? Sporo czasu
mieszkałam w Hiszpanii w Barcelonie. Tam studiowałam, pracowałam
jako asystentka menadżera juniorskiej Barcelony. No i to chyba tyle.
Jak chcecie się nauczyć hiszpańskiego to zapraszam.-zaśmiałam
się na sam koniec. W międzyczasie weszła Iwona z tacą, na której
miała kawę dla mnie i dla siebie.
-Ja
z chęcią się nauczę.-powiedziała-To chyba nie taki trudny język.
-Jak
kto uważa. Według mnie każdego języka można się nauczyć tylko
trzeba chcieć.
-Święte
słowa.-odezwał się Nicola pierwszy raz odkąd przyszłam-Dlatego
zamierzam nauczyć się polskiego.
-Ambitnie
stary.-wszyscy zaczęliśmy się śmiać po słowach Ignaczaka. Po
chwili luźnej rozmowy o Rzeszowie usłyszałam tupot stóp i nagle
obok mnie stanęła młodsza kopia Krzyśka.
-Sebastian
jestem.-wyciągnął do mnie dłoń. Potrząsnęłam ją.
-Magda.
-Mamo
bo mam problem.-powiedział siadając obok Iwony na ich dużej
kanapie
-Słucham.
-Bo
Filip organizuje swoje urodziny w sobotę.
-Wiem.
Już mama Filipka mi mówiła.
-No
ale ja chyba nie będę mógł iść.
-A
dlaczego to? Przecież nic nie masz innego w planach z tego co mi
wiadomo.-powiedziała zdziwiona.
-Mam.
-Co?
-Tata
obiecał mnie zabrać na trening.-powiedział dumnie wypinając
pierś.
-Synek
jak nie ten to inny, a na urodziny Filipa masz iść. Rozkaz
ojca.-powiedział Igła.
-Dobra.-szybko
odpowiedział i tyle go widzieliśmy znowu zniknął na górze.
Dominice też się chyba znudziło bo pognała za nim trzymając w
rączce lalkę. Mogliśmy zająć się rozmową. Dyskutowaliśmy na
wszelakie tematy. Doszłam do wniosku, że małżeństwo Ignaczaków
jest wzorem do naśladowania. Tyle miłości w jednym domu to ja
dawno nie wiedziałam. Około dwudziestej pierwszej uznałam, że
pora się zbierać. Razem ze mną postanowił zabrać się Nicola.
Wyszliśmy razem przed dom Ignaczaków i ruszyliśmy w stronę
naszych mieszkań.
-To
jak tam? Pokażesz mi ten Rzeszów?-zapytał zdejmując swoją bluzę
i zarzucając mi ją na ramiona. Skąd on wiedział, że jest mi
zimno.
-Dziękuję.
Jasne, że pokażę. To chodź.-złapałam jego dłoń i
przeprowadziłam go przed ulicę. Dookoła nie było żywej duszy, a
to dziwne. Chciałam puścić już jego dłoń ale nie pozwolił mi
na to. Podniosłam zdziwiona na niego wzrok i lekko się
uśmiechnęłam. Nie odzywaliśmy się tylko szliśmy tak w stronę
centrum. Kiedy przechodziliśmy przez park mijaliśmy grupkę
„dresów”. Durne teksty to normalne w ich przypadku. Musiałam to
wytłumaczyć Nicoli bo był trochę zdezorientowany. Kiedy
przeszliśmy już cały Rzeszów wróciliśmy pod jego osiedle.
Stanęliśmy naprzeciwko siebie. Musiałam zadrzeć głowę żeby móc
spojrzeć w jego oczy. Byłam trochę zmieszana ale coś mnie do
niego ciągnęło. Coś dziwnego. Przygryzłam dolną wargę i
opuściłam wzrok.
Mówiłam, że będę w maju? No to jestem :D
Mam nadzieję, że nie zapomniałam jak to się robi ale to pozostawiam Waszej ocenie :) Nie mam pojęcia kiedy pojawi się następny rozdział ze względu na jakże gorący okres zakończenia gimnazjum... Czekajcie cierpliwie, a ja dokończę to opowiadanie choćby nie wiem co! Tyle Wam mogę obiecać :)
W przypadku jakiś pytań zapraszam tutaj http://ask.fm/JestemHarolda
Albo tutaj https://twitter.com/JestemHarolda
Jeżeli chcesz być informowany o nowych rozdziałach pisz na : 7589078 ( to moje GG ;d ) lub zostaw swój numer GG w komentarzu .
Nie informuję w żaden inny sposób tylko przez GG !
Nie informuję w żaden inny sposób tylko przez GG !
POZDRAWIAM I PROSZĘ O KOMENTARZE !!! (włączyłam opcję dodawania komentarzy anonimowo!)